Strategia

26: Łukasz Murawski – wyzwania w budowaniu marki NGO


Organizacje niekomercyjne również potrzebują budować swoją markę. Jakie błędy najczęściej popełniają takie organizacje? Jak powinno się podchodzić do strategii marki NGO?

Wolisz słuchać? Markotwórstwo znajdziesz w aplikacjach podcastowych Google i Apple oraz w Spotify, do którego linkuję poniżej.

Transkrypcja

Wstęp

Łukasz Murawski: Non-profit to jest właśnie coś, o czym też bardzo często mówię, że to jest jakaś taka klątwa, to zakodowane w głowach, że my jesteśmy non-profit. NGO muszą zarabiać pieniądze, muszą je pozyskiwać, czy to od biznesu, tak jak wspomniałem wcześniej, czy to z różnych innych źródeł, ale muszą jakoś je pozyskać, muszą z kimś wygrać na tym rynku, żeby to pozyskać. No bo tych organizacji pozarządowych są dziesiątki tysięcy, które uderzają wszystkie do tych samych firm, uderzają w bardzo podobny sposób, najczęściej nie operując żadnymi konkretami, głównie jest to „wesprzyj nas”, to jest to co najczęściej spotykamy na stronach organizacji pozarządowych, „wesprzyj nas”, tak? I tam jest numer konta. Dlaczego ja mam was wesprzeć?

Maciek Sznitowski: Cześć, witajcie w kolejnym odcinku, dopiero drugim, ale się rozpędzamy, odcinku serii „Markotwórcy”, w której spotykam się z osobami, które tworzą marki w jakiś sposób, albo właśnie po stronie takiej jak dzisiejszy mój gość, czyli jako konsultant, jako doradca, jako strateg, albo tworzą te marki na własny użytek. Perspektywę tych osób będziemy się starali w tej serii podcastu poznawać i o tym dzisiaj rozmawiać, więc moim dzisiejszym gościem jest Łukasz Murawski. Cześć, Łukasz.

ŁM: Cześć.

MS: Łukasz jest wykładowcą, doradcą i autorem. Zazdroszczę mu dwóch rzeczy bardzo mocno. Pierwsza jest taka, że Łukasz jest certyfikowanym brand specjalistą. Certyfikowanym przez Marty’ego Neumeiera. To jest coś, co naprawdę jest warte pozazdroszenia, szczególnie dla mnie. Ale zanim Łukasz został tym certyfikowanym brand specjalistą, to już wcześniej był ekspertem od budowania marek, pomaga firmom odróżnić się od konkurencji. Robi to już kilkanaście lat, ma w tym doświadczenie. Pracuje z mikrofirmami, pracuje z MŚP, ale pracuje też właśnie z NGO, czyli z organizacjami pozarządowymi. I to jest trochę pretekst naszej dzisiejszej rozmowy, zdradzając już trochę temat, o czym będziemy rozmawiać. Łukasz założył pierwszą w Polsce grupę Mastermind dla NGO i ten temat jest mu bliski. Mam nadzieję tę perspektywę dzisiaj zgłębić.

Ogólnie w strategii jest zwolennikiem prostszego podejścia, po ludzku. Stara się tłumaczyć zagadnienia z tym związane, więc myślę, że mamy tutaj nić porozumienia, bo ja również to bardzo sobie cenię. Łukasz prowadzi warsztaty, prowadzi szkolenia jest wykładowcą WSB Merito w Gdańsku i w Gdyni. Doradza w inkubatorach, doradza w różnych instytucjach, które wspierają biznes. I ta druga rzecz, której bardzo zazdroszczę Łukaszowi, to rozmawia ze światowej sławy specjalistami od brandingu i budowania marki, czy to w podcaście „Let’s Talk Branding”, porozmawiajmy o marce, czy na łamach „Marketer Plus” w swoich wywiadach. Więc to jest coś, czego mega ci zazdroszczę. Czy jest jeszcze ktoś na twojej liście, z takiej listy marzeń, z którym jeszcze nie miałeś okazji porozmawiać, bo chyba te najbardziej znane nazwiska, to już masz za sobą, czy nie?

ŁM: No właśnie jest jedna osoba, z którą chciałbym porozmawiać, z którą już rozmawiałem, w sensie przygotowałem wywiad prasowy, ale nie miałem możliwości nagrać tej rozmowy. To jest wspomniany wcześniej przez ciebie Marty Neumeier…

MS: A, OK.

ŁM: …od którego de facto się uczę, w zasadzie od niego się pewnie uczy wielu, bo wielu ekspertów, tak jak to nazywało się, chociaż ja sama sobie nigdy „ekspert” nie powiem, to zawsze miło, jak ktoś mówi o tobie, że jesteś ekspertem, ale ja mam takie poczucie, że trzeba cały czas się jednak uczyć i chyba nigdy nie jest ten moment taki, że mogę powiedzieć: „Ok, jestem już ekspertem i mogę tak się tytułować”. Zawsze jest miło, jak to z drugiej strony przychodzi. Chciałbym bardzo porozmawiać z Marty Neumeierem, nagrać rozmowę, aczkolwiek zawsze trafiam w taki nieodpowiedni moment, bo albo gdzieś tam się przeprowadza, albo coś robię, bo coś tam się dzieje i nie jest tak łatwo z nim na tę rozmowę się umówić, ale niedługo się z nim spotkam, więc być może, pojadę do Wiednia na takie duże spotkanie ekspertów, brandersów, ekspertów od budowania marek, do Wiednia i tam będzie Marty Neumeier.

Zresztą będzie też mecz w ogóle, to jest ciekawostka taka, którą może wrzucę, będzie też mecz taki zorganizowany przez szkołę, do której chodzę, czyli Level C, bo wspomniałem, że jestem specjalistą w dziedzinie budowania marki czyli brandingu, branding specialist, tak to się nazywa, w zasadzie jest najniższy stopień w szkole Marty’ego Neumeiera, ale od czegoś trzeba zacząć i tam w ramach takiego spotkania jest właśnie organizowany mecz, więc będę reprezentował drużynę Marty’ego Neumeiera i mam nadzieję, że w Wiedniu uda mi się w końcu z nim tą rozmowę nagrać, więc to jeszcze przede mną. A tak, ja obserwuję, patrzę kto jest, kto ciekawe rzeczy mówi, kto tak ze mną rezonuje też, w sensie opowiadając o brandingu, o budowaniu marek czy o copywritingu i wtedy gdzieś próbuję te relacje nawiązać i rozmowę przeprowadzić.

MS: To trzymam kciuki, no Marty jest chyba, to słowo guru nie jest chyba przesadzone w jego przypadku, ja też z jego książek uczyłem i zaczynałem tę przygodę, więc to chyba jedno z większych, zresztą chyba jego definicja marki jest tą najczęściej pokazywaną, jeśli gdziekolwiek widzę na konferencjach czy na jakichś wystąpieniach, jak ktoś daje definicję marki, to to jego gut feeling, jeśli się nie mylę, zawsze się gdzieś tam pojawia i to chyba jest ta najmocniejsza definicja, która najczęściej się pojawia, więc faktycznie w temacie brandingu bardzo ważna postać. Trzymam kciuki, mam nadzieję, że ci się uda.

ŁM: Zobaczymy, no ja próbuję.

Współpraca z NGO

MS: Dzisiaj spotykamy się w temacie troszkę innym, to znaczy w temacie strategii marki czy budowania marki ogólnie, ale skupiamy się na węższym aspekcie, czyli na tych NGO, na organizacjach pozarządowych, na organizacjach pożytku publicznego, to jest to samo? Czy to tak można tak nazwać?

ŁM: Nie, teraz mnie nie pytaj, bo jako że ten temat jest stosunkowo dla mnie świeży, więc też czasami bardzo uważam na to, jak to nazwać. Czy to jest tożsame? Nie wiem. Organizacja pozarządowa, NGO, wydaje mi się, że wystarczy. Czasami mówią trzeci sektor, no bo mamy te trzy sektory jednak i to też jest kwestia czasami tłumaczenia, więc organizacja pozarządowa, NGO, to wydaje mi się, że wystarczy.

MS: Tak, to jest dla mnie temat bardzo ciekawy, bo ja mam bardzo skromne doświadczenia w tym aspekcie, więc bardzo jestem ciekawy właśnie i zaraz sobie o tym porozmawiamy, ale to nie jest tak, że ty się tylko tym zajmujesz. Pracujesz z markami komercyjnymi, ten temat NGO trochę cię tak jakby wyróżnia i to jest coś, co mi się też kojarzy z tobą, że też masz w tym doświadczenie, ale właśnie chciałem zacząć od pytania: z którymi markami wolisz pracować, czy wolisz pracować właśnie przy takich projektach komercyjnych, czy takich markach właśnie NGO, gdzie tej komercji jest mniej, a więcej jest jakby takiego aspektu społecznego, powiedzmy?

ŁM: To jest bardzo trudne pytanie, bo lżej się pracuje jednak z tym biznesem, ponieważ tam jest większa świadomość tego, co należy zrobić, jak pewne rzeczy należy robić, że w ogóle trzeba to robić. Z kolei w NGO jest dużo lepsza energia, bo one są od samego początku, swojego istnienia nastawione na bardzo konkretny cel i mają niesamowitą energię, chęć i w ogóle ten taki mindset, który mają, to cały czas mi gdzieś tam w głowie się kołacze taka myśl, którą ostatnio otrzymałem od jednej z organizacji pozarządowych we Wrocławiu. Jechałem do Wrocławia przeprowadzić taki warsztat strategiczny, pokłosiem którego ma być strategia brandingowa dla fajnej organizacji, jaką jest Równik Praw z Wrocławia i tam wymyślaliśmy naprawdę potężne rzeczy, bo bardzo ambitna organizacja i liderka tej organizacji pozarządowej przy jednym z wątków, który wydawał mi się karkołomny, w ogóle nie do zrobienia, bo jest zbyt potężny, bo rozbijał się tak naprawdę o galę telewizyjną, zrobienie wielkiego wydarzenia, gala telewizyjna, więc potężne przedsięwzięcie i ona powiedziała coś fajnego, że to nie jest kwestia, czy się uda, tylko kiedy się uda i właściwie większość organizacji pozarządowych ma takie nastawienie, że to nie ma, że się nie uda, to się uda, to się musi udać, bo trzeba coś zmienić, trzeba coś poprawić, tylko pytanie kiedy.

Ja uwielbiam tę energię, która tam jest i tę otwartość ludzi, ale jest też pewien problem, który tam się pojawia. Taki problem związany z tym, że jest taka granica, po przekroczeniu której pojawia się pewien dyskomfort, ponieważ organizacja pozarządowa też często ma w swojej głowie, że oni są non-profit, że oni nie są po to, żeby zarabiać pieniądze i wszelkie tematy czy wszelkie wątki, które tego dotykają wywołują jakiś taki dyskomfort, pewien opór, więc tam jest naprawdę bardzo dużo tłumaczenia, bardzo dużo wyjaśniania pewnych kwestii czy też operowania trochę innym językiem, żeby ten dyskomfort się nie pojawiał, czego nie ma w biznesie, ale z kolei w biznesie czasami ta droga jest dużo trudniejsza, bo tam jest świadomość, tam zawsze jest ktoś, kto się z tobą trochę może pospiera, czasami przy dużej strukturze to w ogóle się robi dosyć skomplikowane, jeśli chodzi o proces.

Ja lubię w ogóle, chyba nawet nie chodzi o NGO, ja w ogóle lubię energię małych firm, takich kilkuosobowych, gdzie nie ma tej hierarchii, gdzie nie ma jakiejś rozbudowanej struktury i jest naprawdę fajna energia do pracy i to mi się chyba podoba, a te NGO już tak ze mną są od jakiegoś czasu, to znaczy to nie jest jakiś bardzo długi czas, bo ja wcześniej pracując przez prawie dwie dekady jako właściciel agencji marketingowych, no to gdzieś tam zawsze z tymi NGO coś robiłem, ale to bardziej gdzieś tam przy jakichś projektach, przy projektach nie wiem, udzielałem jakiejś tam prelekcji, szkoliłem, konsultowałem coś, ale dopiero od niedawna tak naprawdę wszedłem w ten temat, dlatego że z jednej strony widzę, że to jest fajny rynek, tak zupełnie mówiąc wprost od strony biznesowej, to jest dobry rynek, NGO potrafią pozyskiwać pieniądze, potrafią mieć pieniądze, jest cała masa tych organizacji, które są świadome już, że warto w to zainwestować i też jest pewna nisza, ja też zawsze szukam jakiejś takiej niszy dla siebie i okazało się, że w zasadzie nie ma nikogo, kto zajmuje się de facto tymi organizacjami i nawet tak, jak teraz mam jeden z projektów, który realizuję, czyli książkę o budowaniu marek dla organizacji pozarządowych, to też nie ma ani jednej książki o budowaniu marek dla organizacji pozarządowych. Jest cała masa książek dla biznesu, ale dla organizacji nie. I teraz haczyk chyba w tym taki jest, że generalnie ta książka się specjalnie niczym wielkim nie będzie różniła od tych wszystkich, które już są na półce. Aczkolwiek…

MS: Nie wiem, czy możesz to mówić [ŚMIECH], czy wydawca się ucieszy z tego, że to mówisz.

ŁM: Nie, no to zaraz przejdziemy, wydaje mi się, do tego, bo to budowanie marek w organizacjach pozarządowych specjalnie się nie różni od budowania marek w firmach. Tylko brakuje case’ów z ich świata, które pokażą, że jak pewne rzeczy robić prawidłowo, jak można coś zrobić lepiej, mądrzej, inaczej. Ale też brakuje takiej książki, która będzie takim łagodnym, prostym wejściem do świata budowania marek. I takiej książki, która pozwoli robić to samodzielnie. I w pewnym sensie po to jest ta grupa mastermind dla NGO, którą założyłem, aby pewne rzeczy testować, mieć taki poligon doświadczalny i trochę doświadczyć tej pracy z organizacjami.

I żeby mieć też grupę wsparcia przy tworzeniu tej książki, żeby ona powstała jednak we współpracy z organizacjami i potrzebuje jednak zasięgnąć języka i trochę lepiej poznać. Bo to zawsze było dla mnie zaskakujące, o ile jest, nie wiem, jak pewnie wiesz doskonale, cała masa szkoleń, spotkań poświęconych marketingowi, komunikacji, budowaniu marek, cała masa książek. Tak organizacje pozarządowe czują jakąś barierę, że to nie jest dla nich. Tam się uczy biznes, ale nie organizacje pozarządowe. W sensie organizacje nie mają takiego myślenia typowo biznesowego, że my też musimy sprzedawać, że my też musimy w jakiś sposób komunikować się z różnymi grupami interesariuszy itd. Więc to jest ciekawe.

Oczywiście, tak jak wspomniałeś, nie wiesz czy chcę zdradzać. Ja spokojnie mogę to zdradzać wszystko, bo ta książka, oczywiście ona będzie trochę inna, mam na nią pomysł, od tych wszystkich, które są, ale ona jest dedykowana typowo właśnie wszystkim tym, którzy chcą samodzielnie pewne rzeczy zrobić, dlatego że trzeba sobie zdać sprawę, że w organizacjach pozarządowych nie ma osoby najczęściej dedykowanej, która zajmuje się komunikacją. Najczęściej nie ma pieniędzy na zatrudnianie agencji reklamowej, marketingowej czy konsultantów. Wiele rzeczy trzeba zrobić samodzielnie. Chciałbym, żeby to powstał przewodnik, który pozwoli i ułatwi pewne rzeczy robić samodzielnie czy też sprawi, że to myślenie będzie trochę mądrzejsze i lepiej ukierunkowane, że będziemy wiedzieli, na jakie pytania sobie odpowiedzieć, zanim cokolwiek zrobimy, bo to, z czym ja się borykam bardzo często przy współpracy dzisiaj z organizacjami, to jest to, że coś już powstało, ale nie wiadomo, dlaczego to powstało w taki, a nie inny sposób. Tak trochę od tej strony.

Teraz zastanówmy się, co z tym zrobić. I najczęściej to wszystko trzeba przewrócić do góry nogami i poprawić, naprawić, zrobić inaczej, bo te narzędzia, które powstały, to są autentyczne case’y. Powstała jakaś sesja zdjęciowa. I teraz co zrobić, aby to, co chcemy przekazać tymi zdjęciami, jakby dotarło do szerokiego grona. Albo powstała strona internetowa, bo były środki w jakimś projekcie, tylko że ta strona nie odzwierciedla w ogóle tej energii w zespole, czym ten zespół się zajmuje, w sposób niezbyt przejrzysty przedstawia czy też pokazuje ofertę organizacji. Więc trzeba wiele rzeczy po prostu poprawiać, naprawiać, bo nie ma takiej właściwej ścieżki. Wracając do początku, ja bardzo lubię po prostu energię małych struktur, ale bardzo lubię to w NGO, że one są od początku nastawione na cel. Mają konkretny powód istnienia i to jest coś, o czym się mówi w biznesie, że musi być ten purpose, musi być ten cel pozabiznesowy, my musimy wiedzieć, dokąd zmierzamy. I to jest istotne, bo to wynika z badań, z punktu widzenia pracowników, klientów, którzy oczekują pewnych rzeczy od firm, więc tam zaczyna się ten proces.

Z kolei już to mają, one wyrastają z konkretnego powodu, z konkretnego celu pozabiznesowego, nie mają tego myślenia takiego typowo biznesowego, sprzedażowego. I to jest trochę ta różnica, a to co jest fajne, to jeszcze kończąc, to to, że się zmniejsza bardzo mocno dystans, moim zdaniem, między firmami, tym biznesem, a NGO, dlatego że z jednej strony biznes musi już myśleć trochę jak NGO, czyli musi mieć ten wyższy cel, musi też wyspowiadać się czasami z tego, co robi pozabiznesowo, a z kolei NGO jakby potrzebują tego biznesu do realizacji swoich celów, więc generalnie ten dystans się zmniejsza. Tylko to nadal nie powoduje, że ta relacja między biznesem a NGO jest dobra, dlatego że NGO nie ma tego myślenia biznesowego, w związku z tym nie potrafi z biznesem rozmawiać, a biznes jeszcze nie do końca widzi partnera w NGO, dlatego że NGO wyglądają jak wyglądają, komunikują się jak się komunikują, czasami wydają się być takim niewiarygodnym partnerem dla biznesu. I to w pewnym sensie też próbuję zmienić, bo w tej mojej pracy, czy też w mastermindzie, to też w pewnym sensie chodzi o relacje między biznesem a NGO, Żeby w ramach mastermindu organizacje pozarządowe realizowały projekty dla biznesu.

Czy NGO potrzebuje marki?

MS: Tak, no bo to się przenika bardzo często, dzisiaj coraz więcej NGO czerpie oczywiście, nie od dzisiaj, czerpie jakieś środki od biznesu, biznes coraz bardziej potrzebuje. Czasami oczywiście wchodzimy w tę sferę jakiegoś tam purpose pushingu, czy jakby tego nie nazwać, gdzie trzeba po prostu coś tam wspierać, żeby dobrze wyglądać w biznesie, ale tak podsumowując trochę twoją wypowiedź, chciałem kilka wątków połączyć, bo trochę wyprzedziłeś też jedną z moich pytań i trochę też cieszę się, znaczy cieszę się i nie cieszę się, że trochę to się potwierdza z moimi doświadczeniami. Ja mam trochę mało doświadczenia z NGO, bo jakiś czas temu właśnie realizowałem jeden projekt i napotkałem na podobne wyzwanie, o którym mówisz, więc trochę mnie uspokaja. Wydaje mi się, że to właśnie łączy się z tym, że te osoby, które tworzą tę organizację mają ogromną siłę i zapał, no bo nie robiłyby tego, gdyby tego nie miały. I teraz czasami ten właśnie zapał i siła jest tym problemem.

I tak jak mówisz, ja też tak obserwuję to, że firmy często zapominają o tym, to znaczy zysk jest ważniejszy niż wartości jakieś, niż ten brand purpose. Z kolei mam wrażenie, że na podstawie tego swojego jednej przygody, że w organizacjach właśnie jest to w drugą stronę, czyli potem jest ten opór przed tym, żeby my robimy to zgodnie z naszymi wartościami, ale jak już musimy trochę wyjść z tym do ludzi, to czasami trzeba to jakoś ubrać komunikacyjnie, trochę może uprościć, trochę może uatrakcyjnić. I wtedy ja spotkałem taki właśnie opór, że to się potem kojarzy z takim sprzedawaniem się, że my nie chcemy się sprzedawać, my chcemy robić to, co robimy itd., a jednak jest jakaś granica zdrowa, gdzie musisz to robić.

Więc przechodząc do tego pytania gładkiego, właściwie trochę może prowokacyjnego, domyślam się odpowiedzi, ale chciałbym też twoją perspektywę poznać. Po co jest marka w ogóle organizacji pozarządowej? No bo wiadomo, po co jest w biznesie – żeby więcej sprzedawać, mówiąc brzydko. Chodzi o to, żeby ludzie nas lepiej znali, mieli do nas lepsze podejście, bardziej nam ufali, żeby byli atrakcyjniejsi w ich oczach, lepszą częścią ich życia itd., itd. To się wszystko oczywiście końniec z końców przekłada na to, że ta firma się rozwija i może robić to, co robi. Oczywiście mamy przykłady marek, które robią dużo dobrych rzeczy przy okazji robienia biznesu, ale ten biznes jest podstawą. Jak to wygląda z twojej perspektywy, z twoich doświadczeń z NGO?

ŁM: To znowu jakaś kwestia definicyjna, bo też nie wiem, czy wiesz, jest taka konferencja, już były dwie edycje, Dobra Marka NGO i to jest fajne, że zaczyna coś się dziać w tym świecie organizacji pozarządowych, że są konferencje dedykowane budowaniu marek dla organizacji pozarządowych i miałem tą przyjemność występować podczas pierwszej, jak i drugiej edycji. Znowu kwestia definicyjna, jeżeli rozumiemy prawidłowo, czym jest marka. Oczywiście tych definicji marki jest cała masa, bo albo korzystamy z tych, które są już znane, tak jak wspomniałaś na początku definicję Marty’ego Neumeiera, że marka to jest odczucie na temat firmy, organizacji, usługi, osoby czy czegokolwiek, czy czegokolwiek inna definicja zostanie wzięta na warsztat, że marka to jest to, co mówią, kiedy nie macie w pokoju, bo ludzie zawsze o tobie za plecami gadają. Czy też, nie wiem, tak jak mój znajomy z Wielkiej Brytanii Matt Davis mówi, że marka to jest znaczenie, które ludzie przypisują tobie lub twojej ofercie. Branding jest po to, aby zarządzać tym znaczeniem.

Więc to wszystko można fajnie połączyć i to się trochę sprowadza do definicji komunikacji perswazyjnej. Komunikacja perswazyjna to jest to, znaczy idea jest taka, żeby wpłynąć na to, co ludzie mówią, myślą czy też czują na twój temat. W zasadzie nie ma znaczenia, którą definicję weźmiemy na warsztat, bo wszystko się sprowadza do tego samego, że marka nie należy do ciebie, tylko należy do odbiorcy i ona jest w głowie czy tam w sercu, jak niektórzy pięknie mówią odbiorcy. Więc ja NGO tłumaczę, że to nie jest właściwe pytanie: mieć czy nie mieć markę? Tylko właściwe pytanie jest takie: jaką markę mieć, aby lepiej czy też skuteczniej realizować nasze cele? Bo siłą rzeczy jakąś markę masz, tylko pytanie, czy kontrolujesz to, jaką markę masz, czy we właściwy sposób zarządzasz własną opowieścią i masz na to wpływ, czy też tę kontrolę oddajesz odbiorcy? Bo to jest też to coś, co Marty Neumeier mówił, że oczywiście to jest znowu pytanie, kiedy możemy powiedzieć, że mamy markę, bo ona powstaje natychmiast, w sensie zawsze jakieś odczucie się pojawia.

Jak teraz sobie z tobą rozmawiam, to ktoś, kto mnie nie zna, jakieś odczucie na mój temat się pojawia. Ona może być zgodne z tym, co ja bym chciał, albo może być kompletnie niezgodne. Teraz oczywiście to, że jest niezgodne, wcale nie musi być złe, bo być może po drugiej stronie jest ktoś, kto nie jest moją grupą docelową i nie każdemu się będę podobał. Ale zawsze jakieś odczucie się pojawia czy jakieś myśli na mój temat, czy ktoś coś może będzie gadał. Ale Marty Neumeier znowu mówi, że markę masz wtedy, kiedy określona grupa ludzi czuje na twój temat czy ma to odczucie jakby podobne. Nigdy takie samo, bo wszyscy się między sobą jakoś tam różnimy, ale są podobne. Czyli określona grupa ludzi, na których nam zależy, powinna myśleć, mówić, czuć na nasz temat to, co chcemy, aby myśleli, mówili i czuli na nasz temat.

Więc jak NGO pytają albo zastanawiają się, czy mieć markę, to ja im zazwyczaj mówię, że to wy ją macie, tylko pytanie, czy macie taką, która wam służy, która wam pomaga osiągać wasze cele. Jak macie konkretny cel, chcecie komuś w czymś pomóc, chcecie jakiś problem społeczny rozwiązać, to im lepiej tę markę zbudujecie, tym będzie wam łatwiej chociażby budować relacje z konkretnymi grupami interesariuszy, lepiej komunikować się z biznesem, sprawić, że prasa będzie chciała o was pisać czy przyciągać ambasadorów, którzy będą wspierali waszą misję. Więc tyle wydaje mi się w tym temacie, bo w ten sposób to tłumaczę, nie wiem, jakie jest twoje zdanie na ten temat, ale wydaje mi się, że może być podobne.

MS: Tak.

ŁM: Czy to w NGO, czy w biznesie, jakby idea jest taka sama. To, z czym ja się spotkałem, z problemem, barierą do pokonania w samym podejściu, w samym myśleniu, to jest to, że jak budujesz markę, to oczywiście ona musi być zgodna z tobą, autentyczna i tak dalej, ale na pierwszym miejscu jest ten odbiorca, to znaczy chcesz w jego głowie zaistnieć, więc musisz mocno skupić się na tym, czego on potrzebuje. Do tego często dostosowujemy przecież produkty i oferty, a potem jeszcze bardziej komunikację. Natomiast właśnie w NGO można być to wyzwanie, że my to robimy z naszych pobudek, z naszych przekonań, z naszych wartości i teraz, czy ludzie do tego mają takie podejście, czy inne, a na przykład w niektórych, ja mówię o aspekcie takim trochę przyrodniczym, z którym miałem do czynienia, więc te podejścia na przykład do ochrony przyrody czy tam bioróżnorodności, czy innych aspektów jest różne w społeczeństwie.

I nie każdy podchodzi tak, jak te osoby, które tę organizację tworzą by chciały i teraz właśnie pytanie: czy my powinniśmy się do nich doginać, żeby mówić o tym tak, żeby oni to przyjęli i zrozumieli? I tu był taki trochę opór, że my nie chcemy się do nich dostosowywać, tylko chcemy ich zmieniać, wiesz, takie podejście. I teraz to jest ta różnica, że jeśli to jest komercyjna marka, no to masz jakby przykaz odgórny, że musimy tak zrobić i nikt nie powie, ja nie chcę, bo ja chciałbym to robić inaczej. Ale w organizacji non-profit, no jest na to przestrzeń, że nikt nas nie zmusi do tego, żebyśmy się do kogoś dostosowywali, bo my to robimy właśnie z naszej pasji, z naszych pobudek, z naszych wartości, z naszej misji wewnętrznej. I to jest taka, ja tu zauważam taki trochę rozdźwięk, ale to nie jest jakiś przełom, tylko właśnie trochę różne może podejście.

ŁM: Tak, jeszcze tylko, zaraz się do tego jeszcze odniosę, tylko to, co wspomniałeś, non-profit, to jest właśnie coś też, o czym bardzo często mówię, że to jest jakaś taka klątwa, zakodowane w głowach, że my jesteśmy non-profit, NGO muszą zarabiać pieniądze, muszą je pozyskiwać, czy to od biznesu, tak jak wspomniałem wcześniej, czy to z różnych innych źródeł, ale muszą jakoś je pozyskać, muszą z kimś wygrać na tym rynku, żeby to pozyskać, bo tych organizacji pozarządowych są dziesiątki tysięcy, które uderzają wszystkie do tych samych firm, uderzają w bardzo podobny sposób, najczęściej nie operując żadnymi konkretami, głównie jest to „wesprzyj nas”, to jest to, co najczęściej spotykamy na stronach organizacji pozarządowych, tak, „wesprzyj nas”, tam jest numer konta. Dlaczego ja mam was wesprzeć? Nie mogę was wesprzeć finansowo, bo wspieram już inne organizacje, a przecież mam też ograniczone środki, to co innego mogę zrobić, aby wam pomóc, jeśli wasza idea mi się podoba?

Tam nie ma takich rozwiązań, takich podpowiedzi, które bardzo często spotykam w organizacjach pozarządowych, nie wiem, oglądając te amerykańskie organizacje, które zresztą mają opiekę największych amerykańskich agencji reklamowych, to jest w ogóle absolutnie niesamowite, jak to tam wygląda, ale tam szukam jakichś, powiedzmy, pomysłów na to, co można by zrobić lepiej, mądrzej, inaczej. Tutaj nie ma w sensie tego, oczywiście jest tak trochę, jak powiedziałeś, tak, więc to, co ja robię bardzo często podczas takich spotkań warsztatowych, to sobie mapujemy jakby interesariuszy, tak, żeby podjętych właśnie problemy, związane z konkretną grupą, co musimy zmienić, co ta grupa w tej chwili myśli na nasz temat, jak to moglibyśmy zmienić, nie wiem, co możemy zrobić, aby prasa o nas napisała, jak możemy zaangażować biznes, tak, żeby mu się chciało, jak możemy z nimi się komunikować inaczej, żeby on nam dał pieniądze.

Bo tego rzeczywiście nie ma i o ile organizacje poszarządowe są bardzo mocno skoncentrowane na rozwiązywaniu pewnych problemów, tak, wydaje mi się, że zaczynają rozumieć w pewnym momencie, że nie rozwiążą tych problemów, jeśli efektywnie nie skomunikują się z konkretnymi grupami, nie zidentyfikują problemów, jakie są, jaka jest percepcja konkretnych grup w stosunku do tematu, którym one się zajmują i odpowiadając na pytanie, co muszą zrobić, aby tę percepcję zmienić, no bo jak tego nie zrobią, no to de facto, fajnie, że mają pewną misję, pewien cel, chcą coś zmienić, tylko że utrudniają sobie tę drogę, więc tak jak zaczyna się pracować, to już ta świadomość się pojawia i zaczynają się dziać fajne rzeczy i one później napotykają pewien problem, bo niestety bardzo często organizacje poszarządowe, to jest coś, co się dzieje po pracy.

To są ludzie bardzo zaangażowani, ja w ogóle podziwiam absolutnie, że można pracować gdzieś w jakiejś firmie, a po godzinach zajmować się prowadzeniem fundacji, stowarzyszenia czy operować gdzieś tam, funkcjonować w trzecim sektorze, to jest absolutnie godne podziwu, ale przez to też jest bardzo mało czasu na pewne rzeczy i wszystko czasami się bardzo rozciąga albo później pojawia się taki problem wykonawczy, czyli teraz okej, pogadaliśmy sobie, był warsztat, było doradztwo jakieś takie dwugodzinne, my rozumiemy, że pewne rzeczy trzeba zrobić, a później trzeba je zrobić i teraz nie ma kim, my mamy za mało czasu, nie mamy środków, żeby kogoś zatrudnić i tak dalej.

MS: Takie błędne koło właściwie.

ŁM: Stąd też ten pomysł na tę grupę Mastermind dla NGO, żeby jakby członkowie i członkinie tej grupy wspierali siebie nawzajem w realizacji pewnych rzeczy, nie wiem, i wykorzystywali też swoje kompetencje, które mają, takie poza NGO, do tego, aby siebie wspierać, no bo nie wiem, jak jest organizacja poszarządowa, która jest prowadzona przez gościa, który pracuje w IT, no to z nim się konsultuje kwestie, jeśli chodzi o stronę internetową i tak dalej, pewne rozwiązania IT.

Jak jest fantastyczna graficzka, która normalnie pracuje w agencji reklamowej, ale ma też organizację pozarządową, no to z nią się konsultuje jakby wszystkie kwestie graficzne, tak, więc jakby wspieramy siebie nawzajem w tej grupie, żeby ułatwić sobie pewną drogę, no bo pojawia się problem wykonawczy i on często też jakby barierą jest właśnie brak pieniędzy, bo ile by tych pieniędzy, jeśli jest ich dużo, to spoko, zatrudniasz sobie agencję, zatrudniasz sobie grafików, fotografów, nie wiem, kogoś od filmów i robisz fajne materiały, jak już oczywiście wiesz, co chcesz powiedzieć i do kogo, no ale tego najczęściej nie ma, więc tutaj szukamy takich rozwiązań, żeby zrobić coś po kosztach albo w ogóle bez pieniędzy, wspólnie, razem wymieniamy się kompetencjami po to, aby sobie tę drogę i tę realizację celów ułatwić, bo skoro one chcą pomagać, chcą rozwiązywać problem, no to trzeba to w odpowiedni sposób opowiedzieć, więc możemy mówić o storytellingu, o jakimś brand story, oczywiście NGO znowu nie chcą, niekoniecznie chcą o tym słyszeć, bo to jest takie biznesowe, jak się wyjaśni to w odpowiedni sposób, to zaczyna to też fajnie, fajnie zaskakiwać.

Bo to jest też częsty przypadek, gdzie na przykład organizacje pozarządowe chcą rozwiązać jakiś problem, ale nie mówią wprost odbiorcy, jaka jest skala tego problemu, ja przecież nie rozumiem pewnych kwestii, nie widziałem pewnych rzeczy jeszcze na swoje oczy i organizacje pozarządowe się ze mną komunikują i jak mi nieodpowiednio podadzą to, jaki to jest problem albo dlaczego to jest problem, jaka jest skala tego problemu chociażby, to już nie jestem w stanie sobie wyobrazić na ile czy też warto się w to angażować, czy też nie, to znaczy komu ja mam pomóc, ja potrzebuję jakiegoś takiego klucza, który mi podpowie albo też sprawi, że ja będę w stanie się tą wiedzą, tymi informacjami z kimś podzielić na zewnątrz, bo fajnie, że chcemy pomóc, nie wiem, dzieciom, dzieciom niewidomym.

Jaka jest skala tego problemu? Z czym się wiąże generalnie ten problem? To wszystko powinno działać tak jak w biznesie, zgodnie z tą zasadą, o której też często mówił Piotr Bucki, tak, chyba Piotr Bucki, żebym teraz nie przypisał, że tak powiem tego cytatu do niewłaściwej osoby: „Powiedz mi coś, czego nie wiem, a uczynisz mnie bogatym”. Być może Piotr Bucki za kimś to powtarza, ale od niego to kiedyś dawno temu pierwszy raz usłyszałem. Więc oczywiście brakuje, bo to jest ta klątwa wiedzy cały czas, tak jak też w biznesie, NGO, że tak powiem, bardzo dużo wiedzą, znają ten świat, znają problem, ale w niewłaściwy sposób opowiadają o tym na zewnątrz. W związku z tym jak ja nie wiem, nie rozumiem, to tym bardziej nie będzie mi się chciało zaangażować, bo z jakiego powodu miałbym to zrobić?

MS: To bardzo ciekawy wniosek, ja sobie wyciągam z tego, co powiedziałeś, to „wesprzyj nas” właśnie jakby, ja mam wrażenie, że jest podbudowane tym, że przecież wiadomo, że ta sprawa jest ważna i dobra, tylko zapomina się o tym, co powiedziałeś bardzo fajnie, że konkurujecie z innymi organizacjami o uwagę najpierw, a potem jeszcze o portfel tego kogoś, który może powiedzieć: ja nie wątpię, że macie dobre pobudki i że to jest wszystko słuszne i wartościowe, ale kto bardziej zasługuje na tą pomoc? I to jakby edukacja przede wszystkim, czyli to pokonanie tej jakiejś tam klątwy wiedzy, że to nie jest dla ludzi oczywiste, czym wy się zajmujecie i co robicie, a potem jeszcze przekonanie, że to akurat ta organizacja jest warta wsparcia, a nie jakakolwiek inna, która się zajmuje, bo tego przecież jest sporo i to jest bardzo ważne. Ja myślę, że ogólnie, wiesz, my mówimy ładnie o komunikacji tutaj na przykład, nie, ale to pewnie wpadamy do worka marketingu ogólnie, a marketing jest takim brudnym słowem, nie, generalnie kojarzy się ludziom z jakimś takim właśnie wciskaniem, naciąganiem, nagabywaniem i, wiesz, sprzedawaniem byle czego w ładnym opakowaniu, tak często to jest potocznie rozumiane, i pewnie tego się też trochę boją te organizacje, żeby nie wpaść za bardzo w taką marketingową właśnie narrację, która będzie właśnie mało taka wartościowa i prawdziwa, to jest pewnie jakaś pułapka.

ŁM: Na NGO działa jakby pomaganie, bo po to robimy pewne rzeczy, aby pomóc klientom stać się tym, kim oni chcą się stać. To znaczy słowo „pomaganie”, że tak powiem, zawsze dobrze działa, możemy wyjść z tego marketingu i nie operować w ogóle tym brandingowym czy marketingowym żargonem i wejść na taki bardzo ludzki poziom i wtedy to fajnie zaskakuje. Jeszcze tylko, to tak przy okazji, jak teraz mówiłeś, to mi jeszcze dwie takie myśli przyszły do głowy, à propos jakby takiej relacji NGO-biznes. To jest też częsty przypadek, gdzie NGO robią naprawdę wartościowe naprawdę, nie chcę używać jakiegoś takiego buzzwordu, wysokiej jakości rzeczy, ale porządną robotę wykonują, która ma określoną wartość. Czasami wydaje mi się, że taką przeszkodą w budowaniu relacji z biznesem jest operowanie na pierwszym planie słowem „fundacja” czy „stowarzyszenie”. To nie ma takiego znaczenia, robicie wartościowe rzeczy, macie coś do zaoferowania na rynku, żeby nie trafić do niewłaściwego worka na początku, na zasadzie: o cholera, kolejna fundacja czy kolejne stowarzyszenie chce od nas pieniądze, to odwróćcie tę hierarchię. Oczywiście na końcu zawsze wyjdzie, że jesteście stowarzyszeniem czy fundacją, ale to nie jest istotne na pierwszym planie bardzo często. Niech najpierw ktoś się zachwyci, zobaczy, co fantastycznego robicie, a dopiero potem niech się dowie, że jesteście trzecim sektorem, żeby nie wpaść do tej niewłaściwej szuflady, bo jak NGO torpedują biznes, to w końcu, że tak powiem, pewnie jest to zmęczenie, kolejny mail jakiejś fundacji czy stowarzyszenia, które będzie prosiło o wsparcie.

Tak, pokażcie, co macie, co robicie, co możecie dać temu biznesowi, a dopiero potem mówcie, czy jesteście pierwszym, drugim, trzecim sektorem. To na początku nie ma większego znaczenia. Ja mam całą masę przykładów pięknych stowarzyszeń, fundacji, które cudownie działają biznesowo, ale wcale nie rzucają na pierwszy plan tego, że są fundacją czy stowarzyszeniem, bo to nie ma znaczenia. Inna kwestia jest też taka, że bardzo często te organizacje pozarządowe podejmują bardzo trudne tematy, nie wiem, śmierć, choroba. Biznes nie zawsze chętnie w to się angażuje, bo to nie są miłe rzeczy po prostu, tak, nie oszukujmy się, więc też często jakby pracując z tymi organizacjami dochodzimy do wniosku wspólnie, że warto jest umieścić coś pomiędzy organizacją a biznesem, czyli jakiś projekt, który będzie realizował cele fundacji, ale też będzie rozwiązywał jakieś tam problemy biznesowe, tak, żeby nie było tych rzeczy, z którymi czasami niekoniecznie chcemy się stykać albo czasami odwracamy od nich wzrok, bo one nie są przyjemne. Więc też bardzo często srowadza się do znalezienie jakiegoś wspólnego projektu, który z jednej strony da coś biznesowi, a organizacji da środki na to, żeby zrealizowały swoje konkretne cele. Minimalnie wydaje mi się, że zdryfowałem.

Podobieństwa i różnice w strategii marki komercyjnej i NGO

MS: Nie, to wszystko bardzo w temacie i to słuszne uwagi, więc to jest trochę to dopasowanie się jednak, czyli takie to, co w firmach jeszcze wciąż spotykane, szczególnie w B2B, czyli to, że to właśnie nie jest o tobie i to nie jesteś ty, tylko o tym, co możesz zrobić dla innych ludzi, bo to ich chcesz zainteresować, więc tutaj podobnie to rozumiem, żeby wyjść trochę z tego, kim my jesteśmy i co robimy, co możemy wspólnie zrobić albo jaka wartość z tego płynie dla ciebie, czyli przeniesienie trochę tego akcentu komunikacji na odbiorcę, bo to on ten komunikat będzie dekodował i musi w tym znaleźć coś, co jego uwagę generalnie utrzyma, więc to się wiąże. Chciałem zapytać cię ogólnie o różnice i podobieństwa między strategią marki komercyjnej a NGO. Dużo o tym mówiliśmy właściwie już, o tych podobieństwach, trochę właśnie nawet o tych różnicach, więc jakby to, gdybyśmy o tych różnicach jeszcze mogli się skupić, co jest innego, nawet tak może mówię już bardziej w samym procesie czy w tym efekcie, nie wiem, od której strony do tego wolałbyś podejść, jak bardzo to się różni, może jeszcze inaczej, parafrazując, wiesz, jeśli NGO sięga po jakieś treści odnośnie budowania marki, to na co powinni uważać ewentualnie, co u nich może być pułapką?

ŁM: Wiesz co, być może tutaj ktoś by chciał polemizować, ja jestem zdania, że jeśli chodzi o proces, to się niespecjalnie różni. Jeśli chodzi o kwestie brandingowe, być może marketingowe bardziej, ale kwestie brandingowe, czyli stworzenie tego solidnego fundamentu, to wydaje mi się, że tutaj jakby idea jest taka sama. To są te pytania, które teraz przed chwilą rzuciłeś: kim jestem, co robię i dlaczego w ogóle ktokolwiek miałby się tym interesować? Więc wydaje mi się, że jeśli chodzi o proces, dochodzenie do pewnych rozwiązań, to ja to robiłem z organizacjami dokładnie w ten sam sposób, w jaki to robiłem czy też robię z biznesem. Ewentualnie to, co robię, to czasami po prostu mniej używam tego języka typowo branżowego, wiedząc, że po drugiej stronie są osoby, są osoby, które albo nie znają go, w ogóle generalnie staram się go nie używać, dlatego że znowu wchodzimy w jakieś spory akademickie czy definicyjne.

Ja coś mówię, a ktoś ma swoją definicję inną od mojej, więc jeśli już operuję czymś, to najpierw sobie ułóżmy ten słownik pojęć, żebyśmy rozumieli wspólnie pewne rzeczy, ale staram się generalnie nie używać pojęć, zwłaszcza z NGO, czyli bardziej operować jakby ich językiem, żeby było im łatwiej pewne rzeczy zrozumieć, dlaczego coś powinno wyglądać tak, a nie inaczej, żeby też nie było tej takiej pozycji zamkniętej, że to jest jakiś marketing, to jest jakaś sprzedaż, my nie chcemy tego, my tutaj robimy ważne dla ludzi rzeczy, tylko że chcecie robić ważne dla ludzi rzeczy, więc dotrzyjcie do tych ludzi, docierajcie do tych ludzi skutecznie, zrobicie tego więcej, zrobicie to mądrze, zrobicie to szybciej, łatwiej będzie pewne rzeczy pozyskać, które potrzebujecie do realizacji tego i tak dalej, więc jeśli chodzi o pewien proces, to wydaje mi się, że tutaj nie ma specjalnie różnic. Tak jak mówiłem, bardziej na poziomie języka czy takiego wyczucia z kim się pracuje, bo ten mindset, taki podejście, sposób myślenia jest trochę inny w organizacjach pozarządowych i czasami też właśnie w inny sposób pewne rzeczy trzeba wyjaśnić, ale sam proces wydaje mi się, że jest, przynajmniej w moim wydaniu, nic mi się specjalnie nie różni.

MS: Okej, w sumie cieszy mnie ta odpowiedź, bo też tak trochę intuicyjnie w tę stronę się kierowałem, że ja lubię taką definicję, odnośnie, wracałem do tej definicji marki, że marka to jest jakaś obietnica wartości, że jakieś przekonanie, że coś mi da jakąś korzyść, jakąś wartość i teraz tę wartość możemy umieścić na poziomie bardzo funkcjonalnym, biznesowej korzyści, a możemy na poziomie jakimś bardziej właśnie wzniosłym czegoś szerszego niż moja korzyść osobista i to jest takie dosyć szerokie pojęcie, które fajnie jakby to też podsumowuje, że tak naprawdę nie ma znaczenia, czy to jest komercyjna działalność, biznesowa, czy pozarządowa i non-profit, ale to też fajnie powiedziałeś, że to jest takie trochę słowo-klątwa, że to jest non-profit, bo my nie mamy z tego profitu, ale ktoś z tego ten profit będzie miał, więc my tak naprawdę w jakiś sposób chcemy coś sprzedać, jakąś ideę, jakiś pomysł, czymś zarazić też tych odbiorców, więc fajnie to podsumowuje, że to się specjalnie nie różni. Ten efekt jakby finalny też jest podobny? Ta strategia końcowa też tak naprawdę ma podobną jakąś tam strukturę i klocki?

ŁM: Tak, zdecydowanie z tym, że pracując z NGO, ja pracuję trochę inaczej, bo o ile bardzo często w strukturach biznesowych, w firmach są już jakieś struktury wewnętrzne, które potrafią pewne rzeczy samodzielnie wdrażać, tak w przypadku pracy z mniejszymi organizacjami pozarządowymi, to ja koordynuję najczęściej cały proces wdrożenia i nie wysyłam żadnych opasłych dokumentów, tylko takie główne klocki sobie układamy i ja gdzieś tam koordynuję później proces wdrażania tych rozwiązań, na które się wspólnie zgodziliśmy, czyli nie zostawiam ich, bo dzisiaj już nie pracując w żadnej agencji reklamowej, reklamowej czy marketingowej, czy brandingowej, jakkolwiek byśmy je nazwali, to też już nie oddaję swoich rąk do pracy, jakby moją głowę oddaję, więc już jakby też pewne rzeczy nie robię w relacjach z biznesem, ale z NGO tak, bo ja wiem, że jak to zostawię, to to zginie albo będzie tak długo leżało, aż się zakurzy i nikt po to nie sięgnie, więc jakby spinam później różne podmioty zewnętrzne, które gdzieś tam wcześniej z organizacją współpracowały, aby to wdrożyć najskuteczniej, jak się da.

Oczywiście ta droga do wdrażania jest dużo dłuższa i mniej dynamiczna niż w przypadku biznesu, bo czasami czekamy na finansowanie z jakiegoś projektu, więc czekamy na pieniądze. Czasami są ograniczenia takie, że tych środków jest na tyle mało, że podwykonawcy muszą się zmieścić w określonym czasie, czyli ja się skupiam mocno na dobrym zbriefowaniu czegoś dla graficzki czy dla kogoś od strony internetowej, żeby jak najlepiej ten czas, który możemy zapłacić, wykorzystać, żeby ostatecznie to się udało, bo bardzo mi na tym zależy i czasami wykraczam poza zakres jakby mojej pracy ustalonej wcześniej, zresztą niedawno jedna z dużych organizacji się śmiała, Łukasz ty niedługo będziesz NGO, bo za dużo wkładasz tej energii, ale ja bardzo nie lubię w sensie czegoś takiego, że nawet w biznesie, że są osoby, które kładą dokument po jakimś tam procesie warsztatowym i zostawiają to, ja nigdy nie zostawiam klienta.

Ja regularnie, że tak powiem, pytam, sprawdzam i jestem otwarty na to, aby coś ewentualnie korygować, poprawiać, zmieniać, kiedy ktoś zacznie to wdrażać, bo na przykład okaże się, że jednak coś zgrzyta, albo coś jednak nie do końca działa, więc ja cały czas jestem otwarty na to, aby w tym kontakcie być, bo nie lubię czegoś takiego, że po prostu się kładzie dokument, to chyba Daniel Kotliński o tym też mówił, czy też słuchałem w jego podcaście, więc tutaj, jak rozmawiałem z nim, bo też z nim nagrywałem rozmowę, to byliśmy zgodni do tego, że tak to powinno wyglądać z NGO. Ja bardzo mocno pomagam, jeśli chodzi o skoordynowanie osób wykonawczych, które są później dookoła, które będą wdrażały pewne idee, które wypracowaliśmy, więc mniej na poziomie dokumentów i rozpisywania się, tylko więcej takich rozmów, tej relacji międzyludzkiej i takiego później pilnowania, żeby maksymalnie dobrze to wdrożyć.

Apel do biznesu

MS: To faktycznie jest chyba to, co powiedziałeś, operacyjne takie problemy są kluczowym wyzwaniem, bo właśnie w biznesie zawsze się znajdą ręce do pracy, w NGO pewnie ich zawsze brakuje, więc to jest pewnie duże wyzwanie, jak to sprawnie przeprowadzić i faktycznie tutaj ten aspekt, i też to, co powiedziałaś, tam mniejsza może świadomość, mniejsza wiedza, mniejsze doświadczenie przede wszystkim takie marketingowe, komunikacyjne, często to pewnie powoduje, że tu jest więcej tego wsparcia potrzebnego, więc to jest chyba taka spora różnica, może coś, o czym warto pamiętać też w takim procesach. No dobrze, Łukasz, czekamy na książkę, ja czekam z niecierpliwością, bo na pewno będzie ciekawa. Mam do ciebie jeszcze dwie rzeczy na koniec. Czy jest jeszcze coś ważnego, czego nie poruszyliśmy, co chciałbyś jeszcze dodać, rozwinąć? A druga, od razu powiem, bo jeśli nie masz, to może zakończymy jakimś apelem do organizacji, żeby odpowiednio do tego tematu podchodziły, więc oddaję ci przestrzeń.

ŁM: Dwie trudne rzeczy na koniec mi tutaj wrzuciłeś. Jeszcze coś, co nie wybrzmiało, a powinno wybrzmieć. Ja bym w ogóle chciał bardzo, i to byłby taki apel, ale on jest taki jeszcze na wyrost, żeby w ogóle biznes widział w NGO partnera przy realizacji projektów społecznych czy przy angażowaniu się w ogóle w rozwiązanie problemów społecznych, bo NGO mają przebogate doświadczenie w tym względzie, ale rozumiem trochę, że ten biznes może tego partnera nie widzieć, bo to jest też zrozumienie, jak biznes widzi organizacje pozarządowe i to jest też taki temat, który mnie szalenie interesuje, ponieważ nie znalazłem, nie ma chyba żadnych badań, które by dawały jakąś wskazówkę, jak ten biznes postrzega NGO, co o nich myśli, jak je widzi, żebyśmy wiedzieli, jak się zmienić, na czym to działać i nikt takich badań dotychczas nie przeprowadził.

Więc jak jest ktoś po drugiej stronie, kto mógłby to zrobić, to ja bardzo chętnie, bo ja mam takie zakusy, żeby to zrobić, ale to jest jednak spory projekt, więc może się zgłosi ktoś, kto chciałby to wspólnie zrobić, bo jest w zaplecze na uczelni, na której wykładam, w związku z tym można by coś z tym zrobić, bo ja nie wiem do końca, słucham jednej i drugiej strony i widzę gdzieś te problemy, ale to są jakieś dowody anegdotyczne, ja bym chciał, żeby to przepadła jakaś ta percepcja biznesu, co on widzi, żebyśmy wiedzieli, nawet w kontekście tej książki, na co zwrócić szczególną uwagę, gdzie ten biznes widzi problem albo dlaczego nie widzi dobrego partnera w organizacjach pozarządowych, gdzieś poziomie zmiany tej percepcji jest problem, bo jak wiemy doskonale, my wiemy, ale często organizacje nie wiedzą, że rynek jest walką na percepcję, my musimy wiedzieć, co ludzie myślą na nasz temat, na temat tego tematu, którym się zajmujemy, żebyśmy wiedzieli, co trzeba zmienić, żebyśmy dostosowali komunikację i tę zmianę sprowokowali.

To byłby apel do biznesu: zobaczcie partnera w NGO, bo tam naprawdę są fantastyczni ludzie, którzy potrafią niesamowite rzeczy zrobić, tylko tego po prostu nie widać na zewnątrz niestety. To jest taki apel na wyrost, ja bym chciał, żeby NGO zaczynały lepiej wyglądać, po prostu lepiej się komunikować i lepiej rozumiały, co trzeba zrobić. Wydaje mi się, że wszystko chyba wybrzmiało w tej naszej rozmowie, jeśli chodzi o takie najbardziej podstawowe rzeczy, związane z pracą z organizacjami.

MS: Tak jest, oczywiście tak się prześlizgujemy po temacie, ale też takie było założenie, żebyśmy tu nie wchodzili zbytnio w detale, celem tego odcinka jest też to, żeby ten temat trochę „obuzić”. Właściwie nawet o tym nie myślałem wcześniej, ale to, co mówisz, w ogóle to jest temat, może pomysł na kolejną taką rozmowę, bo mówiliśmy trochę więcej o tym, jak NGO powinny uczyć się od biznesu, niektórych rzeczy, czyli tej skuteczności docierania gdzieś tam z przekazem, a to jest ten ogromny też temat tego, czego biznes się powinien uczyć od NGO i jak powinno na to patrzeć i rozumieć, to jest też w ogóle ciekawe. Może nam się uda jeszcze kiedyś spotkać i na ten temat porozmawiać, ale może właśnie ta rozmowa, bo pewnie będzie bardziej docierała do biznesu, może trochę zainspiruje, więc ten apel na koniec bardzo wartościowy i bardzo cenny, żeby zainteresować się w ogóle tym tematem. Bardzo Ci dziękuję za ten cały wkład, za poszerzenie świadomości mojej i Słuchaczy na ten temat. Powiedz na koniec, gdzie cię znaleźć najszybciej, gdzie ciebie szukać, jeśli ktoś będzie chciał z tobą się skontaktować.

ŁM: Zanim gdzie, to również bardzo ci dziękuję za tę rozmowę. To jest zawsze dla mnie też szalenie inspirujące, bo po drugiej stronie czasami jest jakby inna perspektywa czy zawsze się pojawia jakieś takie ziarenko inspiracji, coś co zmienia mój sposób myślenia, patrzenia na pewne rzeczy, to jest zawsze szalenie cenne. Dzisiaj chyba najłatwiej mnie znaleźć po prostu pod imieniem i nazwiskiem na stronie internetowej lukaszmurawski.pl, oczywiście bez polskich znaków. W końcu się dorobiłem strony internetowej jakiejś i staram się nią w miarę skutecznie zarządzać. Wcześniej wystarczała mi obecność na Linkedinie. A i to jest jedna rzecz taka, NGO nie są na Linkedinie, więc mówiąc o takiej relacji biznesowej i uwiarygodnianiu, one są głównie na Facebooku i to głównie organicznie, w związku z tym średnio to wychodzi, więc ja akurat ze względu na NGO głównie jestem na Facebooku, bo tak to pewnie już bym nie był tak aktywny. Ale tak jak mówię, najłatwiej mnie znaleźć na lukaszmurawski.pl, bo tam jest przekierowanie do wszystkich rzeczy, które robię, czy to do grupy na Facebooku, czy to do mojego podcastu, wideo na YouTubie, do artykułów, które piszę, czy też publikuję w prasie.

MS: Super. To do strony na pewno umieszczę link w opisie, więc tam będziecie mogli znaleźć Łukasza.

Nazywam się Maciek Sznitowski, jestem Brandoholikiem.

Układam marki w spójną historię, bo spójna marka lepiej zapisuje się w pamięci klientów i szybciej zdobywa ich zaufanie.

Co o tym myślisz? Napisz

Newsletter Brandoholika

Będę Ci podsyłać nowe i ciekawe treści o brand marketingu.

Poczekaj chwilę...

Dziękuję → Teraz sprawdź maila!

Zapisując się, wyrażasz zgodę na otrzymywanie ode mnie wiadomości. Nie spamuję! Przeczytaj, jak przetwarzam Twoje dane w Polityce prywatności.