Mały znaczek (R) przy logo. Niby szczegół, ale jednak może być dość istotny. Niby drobiazg, ale może przysporzyć sporo problemów. Tych czysto praktycznych oraz trochę ważniejszych, czyli prawnych.
Wielu przedsiębiorców chce umieścić R-kę przy logo swojej marki, bo mają poczucie, że to zwiększa jej prestiż oraz wzmacnia ochronę. Ale czy na pewno?
Projektowe kłopoty z R-ką
Z punktu widzenia projektanta znaczek (R) przy logo to same kłopoty. Problemem jest już samo dodanie go do logo, bo jakie mają być dokładne proporcje literki i kółka, ich grubość oraz wielkość? Gdzie je w ogóle umieścić? Najczęściej znajdują się w prawym górnym rogu, ale czy musi tak być?
To dodatkowy element, który zaburza symetrię logo i sprawia, że trzeba ją ręcznie poprawiać. Podejrzewam, że właśnie z tego powodu marka IKEA przy ostatnim liftingu logo wciągnęła R-kę do środka znaku.
Poza tym malutkie R w kółeczku traci czytelność już przy najdelikatniejszym pomniejszeniu logo. Czy przy określaniu dopuszczalnego minimalnego rozmiaru logo brać pod uwagę czytelność tego znaczka czy z góry założyć, że będzie niewidoczne?
A tak w ogóle to całkowicie psuje to estetykę znaku i zwyczajne brzydko wygląda…
Prawne korzyści stosowania R-ki
Oczywiście w brandingu najważniejszy nie jest komfort projektanta, tylko biznesowa korzyść marki.
Dlatego zapytajmy eksperta – czy stosowanie R-ki przy logo faktycznie przynosi firmie jakiś realny pożytek?
Mikołaj Lech to rzecznik patentowy i autor eksperckiego bloga znakitowarowe-blog.pl oraz podkastu Prawna ochrona marki.
MS: Wydaje się, że nasza marka, czyli nazwa i logo są automatycznie chronione podstawowymi prawami autorskimi. Czy urzędowa rejestracja znaku towarowego wiele zmienia?
Mikołaj Lech: Z tym prawem autorskim to akurat powszechny mit.
Ludziom wydaje się, że skoro wymyślili nazwę firmy to właśnie prawo autorskie daje im monopol prawny. W praktyce bywa inaczej.
Sądy już wielokrotnie uznawały, że pojedyncze słowo a nawet proste ich zestawienia to za mało aby mówić o utworze chronionym prawem autorskim. Tak właśnie zakończyły się spory o nazwę jogurtu JOGI oraz nazwy zespołów muzycznych Alibabki czy Papa Dance.
Co ciekawe jeżeli logo będzie zbyt uproszczone to i ono może nie być chronione prawem autorskim. Tak stwierdził sąd w sporze o logo zespołu PIERSI.
Te wszystkie problemy eliminujemy jeżeli swoją nazwę lub logo zarejestrujemy w Urzędzie Patentowym. Taki krok zdecydowanie poprawi naszą sytuację prawną w trakcie ewentualnego sporu z konkurencją czy byłym wspólnikiem lub pracownikiem.
Po pierwsze w świadectwie rejestracji widniejemy jako właściciele praw do znaku. Gdybyśmy go nie zastrzegli to musielibyśmy ten fakt wykazywać w oparciu o setki dowodów. Finalnie i tak sąd musiałby ocenić czy to używanie nazwy było na tyle doniosłe, że nasze prawa do marki obejmują cały kraj. Zazwyczaj ochrona bez rejestracji dotyczy dzielnicy naszego miasta lub całego miasta.
Kolejną zaletą takiej rejestracji jest uniemożliwienie kradzieży naszej marki.
MS: Czyli nie ma żartów, musimy nasz znak towarowy zastrzec w UP. Kiedy już to zrobimy, to czy sam fakt umieszczania znaczka (R) przy logo zmienia jakkolwiek sytuację prawną? Co realnie daje jego stosowanie?
Mikołaj Lech: Od strony prawnej niewiele to zmienia, bo ochrona jest następstwem rejestracji znaku towarowego a nie samego użycia tego symbolu.
Jednak eksponując ten znaczek przy swoim logo dajemy jasną wiadomość konkurencji: Uważaj, chronię swoją markę w najsilniejszej formie. Znajdź sobie inną nazwę. R-ka działa więc prewencyjnie. Osobiście powtarzam swoim klientom, że prawdziwa wygrana jest wtedy, kiedy do sporu w sądzie w ogóle nie dojdzie a my osiągamy swój cel.
Mikołaj Lech: Moim zdaniem warto „chwalić” się R-ką przy logo, bo działa to prewencyjnie.
MS: Kuszące może być zatem stosowanie znaczka (R), mimo tego że nasz znak nie jest faktycznie zastrzeżony w Urzędzie Patentowym. Czy coś nam grozi w takim przypadku?
Mikołaj Lech: Tak. Przepisy wyraźnie mówią, że grozi za to kara grzywny do 5 tysięcy złotych.
Poza tym takie zachowanie może stanowić czyn nieuczciwej konkurencji. Chodzi o to, że używając R-ki wprowadzamy w błąd konsumentów sugerując im, że swój znak towarowy zarejestrowaliśmy. To wszystko sprawia, że konkurencja może “życzliwie donieść” policji, że łamiemy prawo lub najzwyczajniej w świecie nas pozwać.
MS: A czy stosowanie oznaczenia (R) jest obowiązkowe? Jedne marki stosują je zawsze, inne czasami, a jeszcze inne nigdy.
Mamy przykład marki Apple, która jest wręcz przewrażliwiona na punkcie ochrony swojej nazwy i logo (często słyszymy o walce z innymi markami wykorzystującymi jakąś formę jabłka) ale chyba nigdy nie stosuje logo wraz z oznaczeniem (R).
Mikołaj Lech: Nie ma obowiązku umieszczania tego symbolu przy logo.
Największe marki czasami z tego rezygnują i to już ich decyzja marketingowa. Apple zwyczajnie nie musi eksponować informacji o rejestracji.
Duże marki nie muszą chwalić się zastrzeżeniem znaku, bo to oczywistość. Młode marki są w zupełnie innej sytuacji.
Mały i średni przedsiębiorca powinien to oznaczenie stosować. W Polsce świadomość prawna nadal jest na niskim poziomie. Wciąż spotykam się z przypadkami, kiedy ktoś wszedł w podobną nazwę tłumacząc się, że nie widział R-ki przy logo konkurenta. A już pewność, że może pod taką nazwą działać dostał, kiedy urzędnik nie robił żadnych problemów przy zakładaniu działalności gospodarczej.
W praktyce nikt tego nie weryfikuje. Efektem tego jest sytuacja, że w CEIDG jest ponad 400 TOMBUD-ów. Eksponując informację o rejestracji znaku towarowe działamy typowo prewencyjnie. R-ka przy logo odwiedzie sporą część osób od pomysłu wejścia w identyczną lub podobną nazwę. Do pozostałych firm trzeba będzie wysłać pismo ostrzegawcze co najczęściej wystarcza aby dokonały rebrandingu.
Z drugiej strony niekiedy firmy, które swoje znaki towarowe chronią, zamiast R-ki używają symboli TM (trademark) lub SM (service mark).
Stanowią one informację, że przedsiębiorca dane logo traktuje jako markę handlową. Nie oznacza jednak, że taki znak towarowy został zgłoszony do rejestracji. To mogło mieć miejsce, ale należałoby to sprawdzić w odpowiednich rejestrach.
Symbolami TM lub SM może się więc posługiwać każdy. Prawo w ogóle tego nie reguluje.
MS: Czyli jest to jakaś opcja dla przedsiębiorców, którzy jeszcze nie zarejestrowali swojego znaku towarowego w UP, a chcą odstraszać potencjalnych chętnych na ich markę?
Mikołaj Lech: Aby to dobrze zrozumieć wytłumaczę co kryje się pod pojęciem znaku towarowego.
Od strony formalnej znakiem towarowym jest każde oznaczenie, które nadaje się do odróżniania towarów i usług na rynku. Najczęściej jest to nazwa, logo bądź sygnet.
Z tym, że nie każda nazwa jest w stanie pełnić funkcję znaku towarowego. Jeżeli dentysta wywiesi przed swoim zakładem szyld stomatolog to niczym nie wyróżni się od swoich kolegów z branży. Określenie stomatolog nie jest znakiem towarowym a prostą informacją o rodzaju świadczonych usług. Naturalnie Urząd Patentowy RP nie zarejestruje takiego znaku towarowego bo nie ma on zdolności odróżniającej.
Co innego gdyby nasz lekarz na szyldzie napisał stomatolog – Pan Ząbek. Mamy więc element fantazyjny Pan Ząbek, w oparciu o który wyróżni się on na rynku. To właśnie znak towarowy. Od strony formalnej – niezarejestrowany znak towarowy.
W takim przypadku w jego okolicy może dodać symbol TM lub nieco mniej popularny SM, który oznacza znak usługowy. Ochrona znaków niezarejestrowanych jest słabsza, bo obejmuje najczęściej tylko najbliższą okolicę.
Gdyby jednak nasz stomatolog postanowił nazwę Pan Ząbek zarejestrować w Urzędzie Patentowym RP to po otrzymaniu świadectwa ochronnego mógłby dodawać R-kę. Wtedy wyłączność do tej nazwy obejmowałaby całą Polskę. Co ciekawe, nawet w sytuacji, kiedy nasz lekarz dopiero planowałby zacząć pod tą nazwą działać w przyszłości.
MS: Czy istnieją jakieś formalne zasady stosowania (R) przy logo? Jakiej powinno być wielkości i w jakim miejscu powinno się znaleźć?
Mikołaj Lech: Nie ma żadnych formalnych zasad, choć najczęściej jest to prawy dolny lub górny róg. Znam jednak przykłady firm, które R-kę wkomponowały w samo logo lub umieściły ten symbol po obu jego stronach.
MS: Ostatnia kwestia, która interesuje większość przedsiębiorców – jaki jest koszt całego procesu zastrzeżenia znaku towarowego?
Mikołaj Lech: Koszty rejestracji obejmują opłaty urzędowe oraz honorarium rzecznika patentowego jeżeli korzystamy z jego pomocy.
Te pierwsze uzależnione są od:
- terytorium żądanej ochrony (Polska, UE lub wybrane kraje świata);
- ilości wskazanych klas towarowych (coś na kształt klasyfikacji PKD);
- tego czy zgłaszamy znak słowny czy słowno-graficzny (dotyczy procedury międzynarodowej).
W Polsce opłata za zgłoszenie wynosi 400 zł za pierwszą klasę i 120 zł za każdą kolejną. Później, po około 6 miesiącach jeżeli urząd wyda decyzję o rejestracji należy zapłacić za pierwszy 10-cio letni okres ochronny. Jest to 400 zł za każdą klasę i 90 zł opłaty za publikację.
Koszt rejestracji znaku mieszczącego się np. w 3 klasach, to łącznie 1930 zł.
Opłaty przy znaku unijnym są wyższe. Wynoszą 850 EUR za pierwszą klasę, 50 EUR za drugą i 150 EUR za każdą kolejną. Tutaj należy jednak pamiętać, że urząd pobiera całą kwotę z góry a ochrony może w ogóle nie przyznać. Tak się stanie jeżeli w przypadku naszego znaku wystąpią bezwzględne przeszkody rejestracji lub ktoś skutecznie się temu sprzeciwi.
Mam nadzieję, że odpowiedzi Mikołaja Lecha przybliżyły Wam temat rejestracji znaków towarowych Waszej marki oraz najważniejsze zasady stosowania R-ki przy logo. Zachęcam do lepszego zgłębienia tych zagadnień, po więcej informacji oczywiście odsyłam do Mikołaja!
Co o tym myślisz? Napisz